piątek, 22 marca 2013

Domowe spa

Dziś cały dzień sypał śnieg- zima na całego!

Gdy wróciłam do domu wczesnym popołudniem, byłam totalnie zmarznięta, przemoknięta i zmęczona. Zapragnęłam zrobić coś dla siebie. (Postanowiłam zostać w domu i nie wychodzić dziś ze znajomymi "na miasto"). Wcześniej jednak musiałam ugotować obiado-kolację, oraz ogarnąć mieszkanie.
Gdy już uporałam się z obowiązkami wzięłam prysznic, "wypillingowałam" całe ciało, następnie użyłam pięknie pachnącego balsamu z Isana z masłem shea i kakao (od razu poprawił mi się nastrój).
Następnie zrobiłam sobie pilling twarzy (domowej roboty), oraz maseczkę na twarz (również wykonaną własnoręcznie).
Wyregulowałam brwi, nałożyłam hennę. Następnie zabrałam się za moje stopy oraz dłonie.
Na samym końcu wtarłam we włosy mieszankę olejów.
Teraz popijam kawę z ekspresu i czuję się jak nowo narodzona!

Pilling to twarzy- "przepis"
(ja wszystkie składniki daję "na oko")

- ok łyżeczka wody mineralnej
-ok 2 łyżeczki cukru brązowego
-ok pół łyżeczki oleju arganowego

Wszystko mieszam (mikstura powinna być lekko płynna). Następnie palcami wmasowuję w skórę zwilżonej uprzednio twarzy. Po chwili przemywam buzię zimną wodą.

Maseczka do twarzy (strefa T)- do skóry mieszanej z zaskórnikami

-łyżeczka sody 

--pół łyżeczki wody mineralnej


Mieszam oba składniki i nakładam na strefę T, po ok 10 minutach (gdy powoli zaczyna się osypywać) spłukuję buzie zimną wodą z dodatkiem soku z cytryny (omijam oczy!!!).
Z tak małej ilości składników wychodzi mi idealna ilość maseczki na noc i brodę.




Na samym końcu (po pillingu i maseczce) nałożyłam mój ulubiony krem z Ziaji (opuncja figowa), oraz pod oczy olej arganowy.


Mieszanka olejów na włosy

Do słoika (ja akurat miałam po dżemie Łowicz) wlałam "na oko" oliwę z oliwek, olej arganowy, olej cytrynowy. Wyszło mi ok pół słoika. Mieszanka jest bardzo wydajna, wystarczy odrobina. Ja nakładam na mieszankę na całe włosy i zostawiam na noc.

Rano myję głowę dwa razy i już nie nakładam później odżywki. Przed myciem włosy rozczesuję.
Po wysuszeniu włosy pięknie się błyszczą, nie są poplątane i wyglądają bardzo zdrowo!


Teraz popijam kawę, a moje paznokcie dosychają.


Za chwilę zabiorę się za czytanie książki (właściwie to już ją kończę). Obecnie czytam Maskotkę Marka Kurzem.

Może ktos mi doradzi jakieś domowe sposoby dbania o cerę mieszaną?

czwartek, 21 marca 2013

Gotowa na wiosnę!

Witajcie w pierwszy dzień wiosny.

Niestety pogoda nie jest wiosenna. Za oknem resztki śniegu, zimno i ... pada deszcz. Nie wiem jak Wy, ale ja już nie mogę się doczekać słonecznych poranków, długich dni i wspaniałej pogody. gdy budzę się rano, a za oknem jest słonko to aż chce mi się wstawać i działać.

W notatce o zakupach kiedyś pokazywałam Wam baletki lakierkowe z Tesco
(http://pannapaulaanna.blogspot.com/2013/03/to-co-kobiety-lubia-najbardziej.html).
Tym razem do kolekcji dołączyły kolejne trzy pary baletek, tym razem z Pepco. Buciki miętowe, chabrowe, oraz koralowe kupione za: 9,90 zł. Cena była kosmiczna, a buciki są wygodne (testowane w domu).


Ja jestem już w pełni gotowa na wiosnę, ale ona chyba zapomniała do nas przybyć...

sobota, 16 marca 2013

Lakiery do paznokci- mój zbiór

Witajcie!

Dziś chciałam wam napisać o moich lakierach do paznokci. Jest ich dość sporo, ale nie jest to zakup jednorazowy, a lakiery które gromadziłam przez ok 2 lata. Gdy byłam młodsza (pod koniec liceum i na początku studiów) zawsze miałam pomalowane paznokcie na kolory wyraziste. Wtedy też zaczęłam "kolekcjonować" laiery. I tu chciałam Was przestrzec- uczcie się na moich błędach i nie kupujcie mnóstwa buteleczek z lakierami ponieważ nawet gdybyście zmieniały kolor na paznokciach co 2 dni to i tak nie zdążycie zużyć wszystkich lakierów. Będziecie musiały je wyrzucić, bo lakiery z czasem gęstnieją i przeterminowują się. Szkoda na to pieniędzy!
Ja niestety popełniłam ten błąd, ale teraz staram się do wszystkich zakupów podchodzić rozsądniej. Na razie zużywam to co mam i staram się nie kupować nic nowego (chociaż raz na czas zdarzy się jakiś "grzeszek").

Moje lakiery trzymam w szafce w słoiku z Ikei:
Mieści on wszystkie moje lakiery, ponad to jest przezroczysty dzięki temu wiem jakie kolory mam. Słoik kupiony ok 2 lata temu, ale są w stałej sprzedaży (ceny nie pamiętam, ale sądzę że jest to kwota rzędu 6 zł).



-Obecnie używam zmywacza z Isany. Jestem z niego zadowolona. Jest wydajny i tani

-Lakier z Essence w ładnym kolorze nude, ale bardzo ciężko się go nakłada i nie chce zasychać. Nie wiem czy to wina lakieru czy drogerii w której go kupiłam (już kiedyś tam kupiłam stary lakier z Golden Rose). Więcej już nie kupię lakieru w drogerii Filrit

-4 lakiery z Miss Sporty. Mają szerokie pędzelki, łatwo się je aplikuję i są całkiem OK

-Koralowy lakier z Lovley (Rossmann) jeden z najfajniejszych lakierów jakie miałam! szybko wysycha, łatwo się nim maluje, a kolor jest obłędny! Mam go od ok roku i w ogóle nie zgęstniał.

-3 czerwone lakiery: Hean, no name i Manchattan

-Łososiowy lakier z Joko- bardzo porządny. Długo się trzyma, łatwo się aplikuje

-3 lakiery z bazarku o tragicznej jakości

-Odżywka do paznokci z Eveline, której jestem fanką. Wiem, że niektórym dziewczyną zniszczyła paznokcie, ale ja jestem nią zachwycona. Używam ją jako bazę pod lakiery (nie dokładam codziennie nowej warstwy jak zaleca producent). Działa cuda.

-3 lakiery z Wibo, z których jestem bardzo zadowolona

- 6 malutkich lakierów z H&M mają ładne kolory i są całkiem przyzwoite

-Miętowy lakier z Bell kupiony w Biedronce. Ma śliczny kolor i długo się utrzymuje. Jeden z moich ulubieńców.

- 5 lakierów z Wibo. Są to moi faworyci. lakiery są tanie, łatwe w aplikacji, a na moich paznokciach trzymają się ok 4 dni.

-3 lakiery z Golden Rose. Z nich również jestem bardzo zadowolona.

- Na pierwszym planie olejek do skórek Sunny Nails, oraz substancja do usuwania skórek z tej samej firmy.

Jak już wspomniałam moimi ulubieńcami są lakiery z Wibo. Przez całą zimę u rąk malowałam paznokcie tymi trzema w odcieniach nude.Na paznokciach u stóp gościł również Wibo tylko, że bordowy.

Chciałam Wam jeszcze wspomnieć o brokacie marki Chic o którym mówiłam we wcześniejszym poście
(Małe zakupy z Pepco. Kosmetyki Chic). Nie sprawdził się on u mnie. Odpryskuje po kilku godzinach od nałożenia. Nie wygląda na paznokciach oszałamiająco.

PS. W końcu zaświeciło słonko. Co prawa reszki śniegu jeszcze leżą na chodnikach, ale w powietrzu czuć wiosnę!

czwartek, 14 marca 2013

Pielęgnacja mojego ciała

(Witajcie.

Pisałam do Was już o moim makijażu, zakupach i o gotowaniu. Dziś przyszedł czas na kilka słów o mojej pielęgnacji. Nie jest ona skomplikowana. Uważam, że im mniej kosmetyków tym lepiej. Nie jestem też zwolennikiem wydawania dużych sum na na mydło, czy balsam do ciała.

Zacznijmy od włosów:
Włosy myję codziennie, lub co 2 dni szamponem z Zaji. Tym razem jest to szampon przeciwłupierzowy (używany na wszelki wypadek). Jakiś czas temu po stosowaniu suchego szamponu z Isany na mojej głowie zaczęły dziać się nie ciekawe rzeczy, dla tego postawiłam na taki szampon. Jak dla mnie jest bardzo fajny. Dobrze myje włosy, jest wydajny, a jego cena to ok 7 zł.
Maska do włosów z Zaji o pięknym zapachu, która wygładza moje włosy i dzieki której ładnie się rozczesują. Koszt również ok 7 zł. Starcza mi na bardzo długo.
Czasami też stosuję olejki na włosy, ale o tym napisze w innym poście.

Twarz:
Moja skóra twarzy jest raczej mieszana, ale doskonale sprawdzają się u mnie kosmetyki do cery suchej. Nie wiem czemu tak jest ale po takich kosmetykcha nie świecę się. Za to gdy stosowałam kosmetyki do mojego typu cery produkcja sebum osiągnęła apogeum.
Do mycia buzi idelanie sprawdza się żel hipoalergiczny Zaja- seria ulga. Nie zawiera barwników, jest bezzapachowy, bez żadnych "świństw". Nim też zmywam makijaż i bardzo dobrze sobie radzi. Jego cena to ok 7zł/400ml
Na dzień, oraz noc stosuję krem opuncja figowa Zaja. Na noc nakładm gruba warstwę, a na dzień bardzo cieniutką. Cena ok 8 zł/ 200ml
Pod oczy na noc nakładam olejek arganowy.
Na usta nakładm pomadki ochronne.
2 razy w tygoniu robie pilling (nie pokazałam, ponieważ akurat skończył mi się)
2 razy w tygodniu robię maseczkę z sody oczyszczonej (na strefę T). Napiszę o niej w innym poście.

Reszta ciała:
Do mycia przeważnie używam żeli z Isany, ale dostałam w prezencie pillingujący żel myjący z Avonu, który ma piękny zapach, ale jego drobinki pillingujące są bardzo drobniutkie.
Po kąpieli obecnie używam masła Sweet Secret  z Farmony o zapachu Vanilla. Ładnie pachnie, jest dość gęste, ale nawilżenie nie jest bardzo mocne. Cena to ok 10 zł/225 ml.
Przed wyjściem na imprezę smaruję się opalizującym balsamem z serii Sopot- Ziaja. Zawiera drobinki i ładnie się mieni. Cena ok 10 zł/300ml.
Raz na jakiś czas używam balsamu brązującego z serii Sopot- Ziaja. Balsam nadaje ładny kolor mojej skórze, nie pozostawia smug. Kolor można stopniować. Cena to ok 10zł/ 300ml

Stopy:
Oczywiście poza codziennym myciem :D dwa razy w tygodniu używam pillingu do stóp z Avonu o zapachu granata. Pięknie pachnie i bardzo delikatnie zdziera martwy naskórek. Codziennie przed snem smaruję moje stopy (oraz łokcie) masłem z zawartością 87% oleju arganowego przywiezionym z Maroka. Po tym specyfiku moje stopy sa miękkie jak nigdy.

Na koniec chciałam Wam pokazać (według mnie) BUBEL roku!:
Jaśminowa maska do włosów firmy Kallos. Miała moje włosy odbudować, odżywić, nawilżyć, etc. Po ok 2 miesiącach regularnego stosowania moje włosy zaczęły wypadać dosłownie garściami. Na początku nie wiedziałam, że to przez nią, ale drogą dedukcji doszłam do tego, że to ona ponosi wine za stan mojego owłosienia. Odstawiłam ją i co? Moje włosy przestały wypadać!
Przestrzegam Was przed tym specyfikiem. Oczywiście wiem, że to co u mnie się nie sprawdziło u innych może zdziałać cuda, ale uważajcie.
Jest nie droga bo kosztuje ok 10 zł za litr- już cena powinna była mnie zastanowić w sklepie...
Obecnie używam jej zamiast pianki do golenia nóg. Do tego celu sprawdza się całkiem przyzwoicie.

O higienie jamy ustnej nie wpominam, ponieważ nie będe Wam pokazywała pasty, nici dentystycznych, czy płynu do płukania jamy ustnej:)

Wydaje mi się, że o czyms zapomniałam... ale nie wiem o czym...



czwartek, 7 marca 2013

To co kobiety lubią najbardziej.

Witajcie.

Wczoraj zawitała do nas przepiękna wiosna. Słońce świeciło, aż chciało się wykorzystać ten dzień w 100%. Ja pomimo iż miałam wiele rzeczy do załatwienia w ogóle nie czułam się zmęczona. Nie dość, że cały dzień byłam na nogach to nawet wieczorem miałam ochotę posprzątać mieszkanie (taka ochota nie przychodzi zbyt często!).
W każdym razie przechodząc prze Rynek wstąpiłam do sklepu Colloseum (oferuje on ten sam asortyment co Forever18). Kupiłam tam śliczny, miły w dotyku czarny komin z falbankami (z wyprzedaży za 10zł).



Zaraz obok Colloseum znajduje się Terranova w której zawsze zaopatruję się w czarne kryjące bawełniane legginsy i  podkoszulki z bawełny. Jakość tych rzeczy nie jest wybitna, ale jak dla mnie wystarczająca. Legginsy są świetnie- kryją całkowicie, nie rozciągają się, nie tracą koloru w praniu, a do tego kosztują       9, 90 zł. Bluzeczki też są po ok 10 zł, a ich jakość nie odbiega od tych z H&M czy innych sieciówek. Przeważnie kupuję białe, a jak wiadomo ich żywotność nie jest zbyt długa więc nie rozumiem po co miałabym przepłacać. Tym razem skusiłam się jedynie na kolejną parę legginsów.
Kolejnym zakupowym przystankiem był sklep z odzieżą używaną Artus. Wyszperałam tam czarne jeansowe rurki. Spodnie w ogóle nie są ani sprane, ani znoszone- jak nowe. Uszyte z dość grubego, pożądanego jeansu, rozciągliwe- dopasują się do sylwetki, bardzo obcisłe- takie jakie lubię najbardziej. Nawet na długość są idealne. Spodnie w rozmiarze 8 firmy Marks&Spencer. Kosztowały mnie 12 zł.
Na samym końcu pojechałam po zakupy spożywcze do Tesco, gdzie czekała mnie niespodzianka. Przecena na baletki. Piękne w kolorze pudrowego różu za 29 zł (przecenione z 43 zł) musiały być moje! 

Co prawda jeszcze wczoraj myślałam że komin schowam do szafy i będzie czekał na koleją zimę, a w baletki uda mi się "wskoczyć'już niedługo, ale pogoda zmieniła się diametralnie. Zamiast słońca jest deszcz i ziąb. Komin został dziś "ochrzczony", a baletki w pudełku czekają na lepsze dni.
Cóż... jak mówi stare porzekadło: "w marcu jak w garncu".

Jak tam u was, kompletujecie już wiosenną garderobę?

sobota, 2 marca 2013

Gołąbki inaczej. Z ryżem i rybą.

Dziś znów kulinarnie.

Postanowiłam zrobić na obiad gołąbki. Z jednaj główki kapusty wyszło mi 25 sztuk. Kupiłam pół kilo mięsa mielonego z indyka i ugotowałam dwie szklani ryżu. Przy trzynastym gołąbku zabrakło mi farszu, ale przypomniałam sobie że mam jeden filet z pangi, więc pomyślałam czemu nie. Dogotowałam ryżu, podgotowałam rybę z przyprawami i tak powstały rybne gołąbki.





Jak robię gołąbki z mięsem?

- główka kapusty
- jedna średnia cebula
-1/2 kg mięsa mielonego
-2 szklanki ryżu
-przyprawy: sól, pieprz, kminek mielony, ostra papryka, ziele angielskie, liść laurowy

*Kapustę myję, wkładam do dużego garnka i zalewam wodą. Doprowadzam do wrzenia pod przykryciem i na wolnym ogniu gotuje ok 10 min, aż zmięknie.
*Ryż gotuję na sypko.
*Cebulę podsmażam na patelni teflonowej z odrobina oliwy z oliwek.
*Ryż mieszam z mięsem, cebulą i przyprawami
*Z kapusty oddzielam liście (pierwsze 2, lub 3 liście zostawiam na później do wyłożenia garnka.), w resztę listków zawijam gotowy farsz.
*Następnie do tego dużego garnka w którym gotowałam kapustę na dno wkładam 2, lub 3 liście kapusty tak aby przykryły cały spód (zapobiega to przypaleniu gołąbków). Układam ciasno gołąbki. Zalewam wodą tak, aby wszystkie były nią przykryte. Dorzucam liść laurowy i 2 ziarnka ziela angielskiego. Gotuję na wolnym ogniu ok godzinę.

Gołąbki rybne:

*Obróbka kapusty jest taka sama jak w przypadku mięsnych
*Rybę pogdotowuję w osolonej wodzie, następnie wyciągam ją z wody i rozdrabniam na malutkie kawałeczki, łączę z ugotowanym ryżem i podsmażoną cebulką.
*Farsz zawijam w kapustę. Gotowe gołąbki wkładam do garnka wyłożonego kapustą, zalewam wodą i gotuję na wolnym ogniu ok godzinę.

Pamiętajcie, aby nie gotować 2 rodzajów gołąbków w jednym garnku, aby nie wymieszały się smaki.

Gołąbki są pyszne i pomimo tego, iż do tych rybnych nie byłam przekonana pozytywnie się zaskoczyłam.


Sos:

*Puszka pomidorów (ja kupuje w Lidlu, pomidory rozdrobnione).
*3 łyżki śmietany
*szklanka wody
*przyprawy: sól, pieprz, czerwona papryka, oregano i bazylia

Zawartość puszki wlewam do garnka, dolewam wodę, oraz dodaję przyprawy. Gotuję na wolnym ogniu. Pod koniec do szklanki daje 3 łyżki śmietany, dolewam do niej trochę gotującego się sosu (dzięki temu śmietana nie powinna się zważyć). Zawartość szklanki wlewam do garnka. Gotuję jeszcze ok 2 minuty i gotowe.
Wolę robić sos z pomidorów w puszce niż z koncentratu ponieważ jego smak jest bardziej wyrazisty i nie jest on rzadki.

Nie podałam ilości przypraw ponieważ to zależy od Waszego gustu. Ja lubię bardzo pikantne więc nie oszczędzam czerwonej papryki.
Jak zauważyliście ja zawijam gołąbki w "koperty", mają inny kształt niż tradycyjne, ale tak jest mi łatwiej.

Pozdrawiam i zapraszam do wypróbowania mojego przepisu!